Ocena obiektywna: 4/10. Tylko Pacino i Penn ratują ten chłam. Strasznie naiwny, przegadany. Typowa klasa B, a bliżej końca tym C, a może i D. Po obejrzeniu tego półgniota, zastanawiam się czy de Palma to niepełnosprawny intelektualnie reżyser. Końcówka to już klasyczny przykład, że adresatem jest niedorozwinięta osoba. Wysoka ocena na filmwebie świadczy o tym, że większość nie ma pojęcia o kinie, typowa masa, której inteligencja zatrzymała się na poziomie 13-latka. Najbardziej mnie rozśmieszył ten gość, co tak na końcu gonił Carlita. Jak wrzeszczał: tam jest! i palucha prostował, to myślałem, że pęknę. Inteligencja Carlita coś nie równa (taki bystrzak, a pozwolił jakiemuś gamoniowi się postrzelić, wiedząc, że będzie go szukał; zdrada na końcu - megabzdura i naiwność). Żenada.
Widzę, że jesteś bardziej sprawny intelektualnie niż Brian De Palma. Te komentarze to rozumiem, że z powodu kompleksów i braku zainteresowania Twoją osobą? Chęć zwrócenia na siebie uwagi? Jak wyzbędziesz sie nienawiści to dopiero będziemy mówić o obiektywizmie.
Biran De Palma nie jest żadnym wielkim reżyserem. Jedyne co mu się udało to "Scarface". Za to co zrobił z "Nietykalnymi" powinien zostać rozstrzelany bo ja większego rozczarowania i zawodu w życiu nie przeżyłem - genialny temat, świetni aktorzy i co? aktorzy zagrali sztucznie i fatalnie i tylko De Niro był ok, Ennio Morricone pomylił się chyba western z kinem gangsterskim bo muzykę stworzył pasującą jak pięść do oka, fatalny scenariusz - cały film był zły, fatalny.
A "Życie carlita"... Powiem szczerze - 20 lat temu wyrżnąłbym mu 5/10, ale po tym co widzę teraz, nie mam sumienia mu dawać oceny niższej niż 7/10 bo jest sto razy lepszy niż ten chłam serwowany nam w kinie za miliardy dolarów. Niemniej film nie porywa - znaczy ogląda się go przyjemnie ale... NA BOGA CO TO ZA WĄTEK MIŁOSNY? Ta Gail była beznadziejna, dialogi z jej udziałem fatalne, wszystko mnie irytowało w tych scenach. Poza tym... Pacino zagrał dobrze, ale w porównaniu z innymi rolami ta jakoś nie zapadnie mi w pamięci.
Sean Penn - on pokazał klasę i podnosi nieco poziom tego filmu
Film Nietykalni to arcydzieło, sprawdź na którym miejscu znajduje się na liście światowej, nawet jeśli oceny należy brać z rezerwą to jednak miliony zagłosowały. Dla mnie również Nietykalni to perełka kina i każdy tam zagrał wybitnie. Oznacza to że masz słabe pojęcie o kinematografii.
moje pojęcie = mój gust.
To, że mój gust jest bardziej wyrafinowany niż kilku milionów ludzi jakoś mnie nie dziwi i żadne rankingi nie wypaczą mojego zdania na temat filmu. "Nietykalni" z 1987 bo o tych mówię są filmem fatalnym pod każdym względem od muzyki, przez scenariusz, po aktorstwo i klimat. Beznadziejnie poprowadzona fabuła, pełna absurdów. Morricone powinien za tą muzykę walnąć sobie baranka o ścianę bo takie coś to do westernu pasuje a nie gangsterki. Motyw jak to Costner ratuje wózek z dzieckiem ryzykując swoje życie był tak głupi że masakra. Connery przyjął na plecy z 50 kul, poczekał aż Costner przyjedzie żeby umrzeć...
Absurd goni absurd. Wszystko było tam gówniane. Al Capone przedstawiony jak kompletny debil i tylko genialna gra De Niro zasługuje na uznanie. Film fatalny i koniec
Nie lubię stwierdzeń typu "mój gust jest bardziej wyrafinowany niż kilku milionów ludzi", gusta są różne, tak jak charaktery, odmienny gust nie czyni nikogo wielkim intelektualistą, a jedynie pomaga w wyborze odpowiednich dla niego pozycji filmowych, jeżeli otwarcie jesteś w stanie propagować swoje gusta, czyni cię to sobą, nie sprawia, że jesteś ponad kimś, bo nie podoba mu się to co tobie, jest wielu ludzi o wielkich rozumach, którzy oglądają filmy klasy B, bo kino dla nich to zwyczajna rozrywka, intelekt natomiast wykorzystują w innych sytuacjach i tobie też tak radzę, może wtedy w tym kraju zrobi się nieco lepiej. Pozdrawiam.
P.S. To nie było złośliwe, bo pewnie tak to odbierzesz, jeśli tak to wybacz, po prostu nie lubię gdy ktoś się wywyższa :)
Też nie lubię tego stwierdzenia i nigdy go nie używam ale zwyczajnie zostałem sprowokowany stwierdzeniem "Oznacza to że masz słabe pojęcie o kinematografii." i odpowiedziałem;)
Sam nie jestem żadnym "ą" i "ę" i nie wywyższam się bo inaczej nie stwierdziłbym, że nie widzę nic nadzwyczajnego w "Siódmej Pieczęci" i dał jej 5/10 tylko bym pewnie udawał że wiem co w niej jest tak wielkiego i dał jej 10/10 ;)
Nietykalni fakt lekka porażka ale życie Carlita kapitalny film,podobny Prawo Bronksu warto zalukać jak ktoś lubi te klimaty.
Częściowo zgadzam się z Tobą - dla mnie film był strasznie wtórny - prawie wszystko to już było i to podane w znacznie lepszej formie. Trochę za długi i przegadany ; drażnią szczególnie gadki z Carlita z Gail - osobiście nie rozumiem co on w niej widział - ani za mądra ani za piękna (dobór aktorki wg mnie nie udany). Pacino grał siebie czyli o.k. ; natomiast Penn mnie zaskoczył in plus.
każdy ma swój gust co do Gail:D co do Pacina, rola odegrana wspaniale, stare dobre kino, lecz zakończenie łatwe do przewidzenia.. trzeba było zabić chłoptasia blanca.. natomiast Penn nie do poznania, z autorem wątku się zgadzam jeżeli chodzi o inteligencje i przewidywalność bohatera.. była pokazana na początku z portorykańcami, tak czy siak, gdyby penn nie odwalił makaroniarza, było by całkiem inaczej
Może masz racje a może i nie ,tobie film się nie podobał dobra ok szanuje to , ale dlaczego obrażasz przy okazji ludzi którym film się podobał ? Każdy ma różne upodobania pamiętaj o tym za nim coś napiszesz , pozdrawiam cię :)
Ja nie mówię, że film mi się nie podobał, tylko że to ledwo średni film, bo to jest fakt. Ten film może się podobać, ale nie może być oceniany wysoko. Lubię film "Autostopowicz", ale wiem, że nie jest bardzo dobry film i dlatego wystawiłem mu 6. Bardzo lubię Odyseję i Szklaną pułapkę, ale nie oceniam ich na 10, bo nie mogę itd. Ja oddzielam subiektywne odczucia od obiektywnych. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie mam zamiaru mu tłumaczyć, bo świni nie nauczę śpiewać, a tylko ją zdenerwuję.
kurcze no, a ja cały czas myślałem, że wysoką ocenę przyznaje się filmom, które mi się podobają. Sic!
Film ma bawić odbiorcę, Ciebie konkretnie i wyłącznie Ciebie, to co myśli Twój kolega, ciotka czy wirtualny przyjaciel nie ma żadnego znaczenia. Dlatego filmy oceniasz subiektywnie, o to w tym chodzi, nie oceniamy składników filmu jako takich a całości, mało kto na FW jest z branży aby mógł rozkładać film na czynniki i je oceniać. Z takich ludzi się śmieję. Film ma się podobać i to oceniaj, skoro lubisz Odyseję to daj jej 10tkę. Ja uwielbiam Mistrza Kierownicy albo Mortal Kombat i dałem im 10tki mimo że to nie arcydzieła. O to w tym ocenianiu chodzi.
Rozrywka ma bawić. Sztuka ma poruszać emocje. Rozrywka jest tylko rodzajem sztuki. Ocena obiektywna sztuki zależy od głębokości tematu, jej spójności (zarówno scenariusza, jak i formy i treści), wewnętrznej logiki i ogólnej jakości.
Kolego, tylko zwróć uwagę, że to film z 1993 r, czyli jeśli sądzisz, że fabuła jest oklepana to pomyśl jeszcze raz. Bo jak na tamte czasy to był dość oryginalny scenariusz.
'' Typowa klasa B, a bliżej końca tym C, a może i D.''
Czytając takie zdania wiadomo, że nie ma co wchodzić w polemikę, bo nie masz pojęcia o kinie i jego rodzajach.
No to oceniło ten film prawie 160 tysięcy inteligentnych trzynastolatków.Na FW ponad 55 tysięcy ocen a na IMDb(średnia ocena 7,9) ponad 103 tysiące.
Gratuluję poglądów:)
Możesz mi jedynie pogratulować inteligencji (filmowej), a o tym, że 90% ludzi to hołota, świadczy choćby fakt jak rozkłada się wielkość dochodów wśród ludności: większość to leszczyki, a prawdziwe bogactwa należą do mniejszości.
Niestety tak było,jest i będzie.Od zarania dziejów.Niestety.
Ludzkość to zaraza tej planety,rak który zżera wszystko.Przyjdzie "BUM" i wszystko zacznie się od nowa.A jeśli nie "BUM" to "KLIK" niejakiego Kim'a Dzong Un :)
Happy days!
"Co ty mi w ogóle porównujesz barachło do arcydzieła kina." - hahaha. Rozśmieszyłeś mnie tym zdaniem. ;)
Co do Życia Carlita to chyba trochę za surowo podszedłeś. Czego można się było spodziewać po De Palmie? Raczej przyzwoitego rzemiosła niż rewelacyjnego kina. Poza tym jest przyjemniejszy w oglądaniu i lepszy technicznie niż Scarface.
Masz sporo racji. Ostanie sceny służyły ewidentnie pobudzeniu emocji. Miało nam się zrobić żal Carlita. Wyszło to trochę amatorsko. Jestem jednak w stanie lekko przymknąć na to oko.
Amatorsko ? To magia filmu ! Nie można porównywać filmu do realnego życia. Nie czujecie, że cały ten film pokazuje absurdalne, choć zamierzone zachowanie Carlita ? W realnym życiu Gail by w ogóle na niego nie czekała na stacji, bo by nie wierzyła w to, że Carlito chce z nią jechać. W realnym życiu Carlito by zabił Blanco i nie dał się wodzić Kleinfeldowi za nos, bo takie "honorowe" zasady to w gangsterskim swiatku czysta bajka. I Carlito się o tym przekonuje, zasady z czasów jego młodosci topnieją jak lód w czerwcu.
Ten film pokazuje, że nie da się wymigać miękko ze świata przestępczości, to wciąga jak bagno i zawsze kogoś to zrani, jak nie ciebie, to bliską ci osobę.
Oj Gordonie wsadziłeś kij w mrowisko, to teraz masz. Ale zgadzam się. Tej drętwej paplaniny nie idzie oglądać bez przerywania co pół godziny. Miejscami przypomina pastisz typu "Depresja gangstera" (ten Pachanga to w ogóle wyjęty z kreskówki o Myszce Miki). Plastikowe figurki, kręcone ze śmiertelną powagą przez "następcę Hitchcocka" :)
Scenariusz też idiotyczny i naciągany. Plan ucieczki bossa z więzienia. Po co zawierzać swoje życie prawnikowi, który Cię zdradził i okradł? Jasne, zamiast poprosić zaufanych ludzi, lepiej wziąć Żydka, któremu zależy na mojej śmierci. Skutek był do przewidzenia. Na końcu nielogiczne zachowanie Carlita. Nie dość, że po zdradzie Kleinfelda nie już nikomu ufać. Nie dość, że dostał cynk na temat Pachangi. To zamiast się zmyć po cichu, idzie do tego neandertalczyka Pachangi i zdradza mu cały plan ucieczki. To już nie zaufanie, ale idiotyzm. A trudno mieć współczucie dla dla idioty (chyba, że ze względu na jego idiotyzm). Końcówka naiwna do bólu, jak z bajeczki Disneya (z całym szacunkiem dla Disneya).
Całość wygląda jak kiepski żart. Filmy De Palmy często mają jakieś mankamenty scenariusza, ale nie można powiedzieć, że są nudne. Tacy "Nietykalni" wyglądają na niezamierzony pastisz, ale to wciąż sprawne kino. "Życie Carlita" to straszna męczybuła.
Siema gimbotrollu. Jak będziesz grzeczny i już się zamkniesz, to kupię ci lizaka.
Tak sobie czytam nieraz komentarze i często uśmiech pojawia się na mojej twarzy ale ty jestes jak narazie numerem jeden: jakiż wyrazisty rozdźwięk między wyobrażeniami na temat swojej umysłowości a jej możliwościami. taki przemądrzały głupek, z którym nikt nie chciał się kolegować,grać w piłkę...
Gniotem to jest co najwyżej twoja wypowiedz, jak od kina akcji oczekujesz pełnego realizmu to lepiej przeżuć się na wiadomosci o 19.30 na pewno się nie zawiedziesz